Weekend przebiegł mało wiosennie. Ani specjalnie czasu na ogródek, a słonko już goni pączki i za chwilę, przynajmniej tu, na północy, strzelą zielenią, a miałam trochę zamówień malarskich
i trzeba było przysiąść fałdów. Przez ostatnie trzy dni, od świtu prawie do zmierzchu rysowałam, tak, że nie było czasu na bardziej relaksujące rzeczy. Ale dzisiaj skończyłam, przesunięcie czasu spowodowało wcześniejsze rozpoczęcie dnia.
Na deser postanowiłam sobie troszkę "pomalować" aparatem fotograficznym...
Ponieważ prowadzę fotograficzną rejestrację moich prac, nimi również chciałabym się z Wami podzielić...
Teraz malowane obiektywem:
W tygodniu czeka mnie m.in. praca nad rodzinną książką kucharską...
Dziękuję za odwiedziny i życzę słoneczka od rana do wieczora...