Powered By Blogger

środa, 24 września 2014

POWROTY JUŻ JESIENNE


Jak szybko minęły trzy miesiące! Trzy miesiące wspaniałego słonecznego w 99 procentach lata, budzenia się, zasypiania we wspaniałej atmosferze Borów Tucholskich ( cisza, czyste powietrze, jeziora, lasy, ryby, grzyby, a przede wszystkim spotkania z przyjaciółmi z całego świata, których widzi się tylko raz na rok przez kilka tygodni wakacyjnego lata ), odpoczynku od telewizora i komputera. Przyczepa kempingowa była wspaniałym domkiem przez ten czas i wcale nie było za mało miejsca mimo ograniczonej do kilkunastu metrów kwadratowych przestrzeni życiowej. Polecam wszystkim, nawet tym, którzy mieszkają w tak zwanych " pięknych okolicznościach przyrody " na co dzień, wyrwanie się w Bory , choćby na kilka dni, najlepiej do " naszej " Cyranki " w Czernicy, by dać się zaczarować tak jak my na całe chyba już życie... Dni, wieczory a czasami nawet noce spędzane nad wodą, na wodzie ( łodzie do dyspozycji ), lasy dla grzybowych leniuchów  ( płasko, bezkrzaczasto ), rybactwo tak męskie jak i żeńskie z całkiem niezłymi wynikami, czerwcowo-lipcowe jagody, późniejsze borówki...

   Ale dosyć wspomnień... Powrót, a tu ogródek przypominający puszczę amazońską, mieszkanie niby nie używane, ale jakoś dziwnie też " zapuszczone ", no, ale powoli jakoś się doprowadzi do stanu satysfakcjonującego. Teraz również czas na nadrabianie zaległości blogowych ale za nim będzie na bieżąco trochę zdjęciowych wspominków dla podzielenia się z przyjaciółmi z blogów:

Tu minęło nam lato 


 Nasz wakacyjny domek




Kochane wnuki razem ze swoimi rodzicami spędzały część wakacji po sąsiedzku, ale oczywiście przyczepka dziadków była najlepsza!






Nasz wnusio Zbysio obchodził w czasie wakacji swoje urodziny 
( już szóste ) i wyprawiliśmy mu leśne przyjęcie, na którym zamiast tortu podano marchewkowe ciasto w kształcie drzewa. Solenizant zaprosił wielu gości z okolicy. Było malowanie i puszczanie ogroooomnych mydlanych baniek.








Całymi dniami pływanie łodziami, rowerami wodnymi





Na wodnych trasach można było spotkać bary z zimnym piwkiem i lodami.


Wieczorami i nocami księżycowymi zdarzały się bardzo romantyczne wyprawy łodzią.










I grzyby, grzyby, grzyby















A, gdy tylko robiło się cicho zaglądała do nas znajoma wiewiórka, by poszukać pozostawionych smakołyków.








I w dzień wyjazdu po pobudce widok, który prawie nas zatrzymał na " jeszcze chwilkę":


Skończyło się, ale przecież jeszcze tylko osiem miesięcy...

Pozdrawiam już jesiennie, ale bardzo przecież słonecznie i cieplutko wszystkich odwiedzających mojego bloga
Wanda