Jak
szybko minęły trzy miesiące! Trzy miesiące wspaniałego
słonecznego w 99 procentach lata, budzenia się, zasypiania we
wspaniałej atmosferze Borów Tucholskich ( cisza, czyste
powietrze, jeziora, lasy, ryby, grzyby, a przede wszystkim spotkania
z przyjaciółmi z całego świata, których widzi się
tylko raz na rok przez kilka tygodni wakacyjnego lata ), odpoczynku
od telewizora i komputera. Przyczepa kempingowa była wspaniałym
domkiem przez ten czas i wcale nie było za mało miejsca mimo
ograniczonej do kilkunastu metrów kwadratowych przestrzeni
życiowej. Polecam wszystkim, nawet tym, którzy mieszkają w
tak zwanych " pięknych okolicznościach przyrody " na co
dzień, wyrwanie się w Bory , choćby na kilka dni, najlepiej do "
naszej " Cyranki " w Czernicy, by dać się zaczarować tak
jak my na całe chyba już życie... Dni, wieczory a czasami nawet
noce spędzane nad wodą, na wodzie ( łodzie do dyspozycji ), lasy
dla grzybowych leniuchów ( płasko, bezkrzaczasto ),
rybactwo tak męskie jak i żeńskie z całkiem niezłymi wynikami,
czerwcowo-lipcowe jagody, późniejsze borówki...
Ale
dosyć wspomnień... Powrót, a tu ogródek
przypominający puszczę amazońską, mieszkanie niby nie używane,
ale jakoś dziwnie też " zapuszczone ", no, ale powoli
jakoś się doprowadzi do stanu satysfakcjonującego. Teraz również
czas na nadrabianie zaległości blogowych ale za nim będzie na
bieżąco trochę zdjęciowych wspominków dla podzielenia się
z przyjaciółmi z blogów:
Tu minęło nam lato
Nasz wakacyjny domek
Kochane wnuki razem ze swoimi rodzicami spędzały część wakacji po sąsiedzku, ale oczywiście przyczepka dziadków była najlepsza!
Nasz wnusio Zbysio obchodził w czasie wakacji swoje urodziny
( już szóste ) i wyprawiliśmy mu leśne przyjęcie, na którym zamiast tortu podano marchewkowe ciasto w kształcie drzewa. Solenizant zaprosił wielu gości z okolicy. Było malowanie i puszczanie ogroooomnych mydlanych baniek.
Całymi dniami pływanie łodziami, rowerami wodnymi
Na wodnych trasach można było spotkać bary z zimnym piwkiem i lodami.
Wieczorami i nocami księżycowymi zdarzały się bardzo romantyczne wyprawy łodzią.
I grzyby, grzyby, grzyby
A, gdy tylko robiło się cicho zaglądała do nas znajoma wiewiórka, by poszukać pozostawionych smakołyków.
I w dzień wyjazdu po pobudce widok, który prawie nas zatrzymał na " jeszcze chwilkę":
Skończyło się, ale przecież jeszcze tylko osiem miesięcy...
Pozdrawiam już jesiennie, ale bardzo przecież słonecznie i cieplutko wszystkich odwiedzających mojego bloga
Wanda