Powered By Blogger

środa, 23 grudnia 2015

DZIEŃ PRZED WIGILIĄ 2015...


 Uff! Ledwie zdążyłam z wystrojem domku. Jutro wigilia, a jeszcze w kuchni przygotowania całą parą. Przy stole zasiądzie nas cała dwunastka ( stół rozciągniemy), to znaczy my, dzieci ( te nasze i te nowe do pary ) , oraz czwórka wnucząt. Sprawy "jedzeniowe" tradycyjnie, ale trzeba dużo, bo organizmy młode, to i pochłaniają niemało...
  Z piwnicy, czeluści szaf powyciągałam kartony z ozdobami. Doszły również ozdóbki przywiezione z ostatniej wyprawy do Anglii. I jak zwykle tylko żal, że mieszkanie w bloku nie pozwala na zbytnie szaleństwo...

































Odrestaurowana, pokazywana w którymś z poprzednich postów szafa, również przeszła świąteczną metamorfozę:




























Dla wnuków specjalnie budowane jest miasteczko z domkami, 
w których okna rozbłyskują kolorowymi światełkami, a wśród ozdób zjawiają się na czas Świąt wszelakiego rodzaju elfy, krasnoludki mające spowodować, by ilość prezentów była jak największa.


















Oświetlenie w tym czasie musi też być cieplutkie, więc stąd światła świec, a wszystkie lampki z żarówkami mają barwę słońca.









Miś Miodzio też nie może się doczekać wigilijnej kolacji i zasiadł już do stołu wyglądając swojego małego " co nieco".


I tak powolutku nadchodzą kolejne Święta i wkrótce minie ten rok a przyjdzie  ( zbyt szybko ) następny





Merry Christmas & Happy New Year

 Joyeux Noël et Bonne Année

Feliz Navidad y Próspero Año Nuevo

Fröhliche Weihnachten und ein glückliches Neues Jahr!

Boas Festas e um feliz Ano Novo

Buon Natale e Felice Anno Nuovo 

Wesołych Świąt 

i szczęśliwego Nowego 2016 roku




wtorek, 15 grudnia 2015

PRZEDŚWIĄTECZNA ESKAPADA...

  

  
    Lądowanie na lotnisku Stansted i szybko kierunek Londyn. Poruszanie się po tym mieście samochodem jest dla osoby spoza tak trudne, że wybraliśmy system biletu na wszystkie środki lokomocji i ten sposób udało się przemieszczać- metro, tramwaj wodny, autobus...
Na trzy londyńskie dni zamieszkaliśmy blisko stacji Canary Wharf, ciągle rozbudowującym się centrum biznesu, na terenie starych doków. Londyn od innej strony - Szkło, aluminium, i budowle  już z tego, XXI wieku... Dojechaliśmy tam w nocy i z okna było widać:



a rano ukazała się panorama ogromnej budowy, gdzie na miejscu  magazynów przy dokach,w których cumowały kiedyś statki zwożące towar z całego brytyjskiego imperium, powstaje nowy Londyn:






Mnie jednak najbardziej podoba się ten stary, klimatyczny, a teraz jeszcze w przedświątecznej oprawie. Nie będę tu opisywała wizyt w muzeach, galeriach, czy w miejscach "przymusowo" do odwiedzania w Londynie. Zdjęć też mnóstwo, ale w poście chcę tak przedświąteczne... Lubię oglądać wystawy sklepowe i tak troszkę tylko ujęć z londyńskiej ulicy:



















 Po tym tempie i hałasie Londynu wróciliśmy z wielką ulgą do domu naszych angielskich przyjaciół w Norfolk, do cichego i pięknie położonego Frogs Hall Farm (Żabi Dwór). Żaby witały nas tam już od bramy:







Kalendarzowo to już przecież zima ale tutaj jeszcze zielono, rokitnik nie pogubił owoców a i w trawie pełno stokrotek:



























Po porannym spacerze wokół domu i rejestracji zdjęciowej tegoż ,  Paul podjął nas tradycyjnym śniadaniem ( jajka jeszcze się robią, a w kielichach o tej porze oczywiście sok, do wyboru ). Dużo i smacznie, po królewsku. Wszak to United Kingdom !


     
 Razem z przyjaciółką przygotowujemy ten stary dom do Świąt. 
Ze strychu ściągane są pudła , torby, paczki ze świątecznymi ozdobami. Dużo tego, ale dom wielki  
i świątecznych ozdób trzeba wiele...



















Przy kominku ciepło i przytulnie



























Przerwa na lunch.



I dalej do dzieła













  Barek sowicie zaopatrzony. Małe co nieco pozwala na trochę większą fantazję artystyczną






 Tradycyjnie w Anglii przed świętami życzenia przesyła się na tysiącach kart. To dowód o pamięci nie elektronicznej








Jeszcze trochę świątecznych akcencików:







  I dziesięć dni zleciało jak z bicza strzelił. Samolot zapełniony do ostatniego miejsca, ale po 1,5 godzinie od startu w Stansted już w Gdańsku. 20 minut i domek. Nie ma to jak w domku! A tutaj od rana powolutku też do świąt, z tym, że choinka tradycyjnie dopiero przed wigilią, jednak inne świąteczne gadżety już powoli wyciągam z pudeł i pudełeczek. W poście przed samymi świętami już o pełnym, moim domowym wystroju.



















W przedświątecznym rozgardiaszu trzeba znaleźć też trochę czasu dla uspokojenia i tu życzę wszystkim codziennych, przynajmniej kilku chwil z filiżanką ciepłej herbaty, można i po angielsku z mlekiem...
                                                           Wanda