Za oknem jeszcze tapeta w miarę kolorowa , ale, niestety, już szarości, te przedzimowe, zaczynają zajmować coraz bardziej poczesne miejsca w krajobrazie...
Jeden z ostatnich chyba jesiennych, jeszcze w miarę jasnych poranków sprawił, że wybraliśmy się na przejażdżkę nad
Zatokę Pucką.
Już jednak nad sama wodą przenikliwie wietrznie,więc pozostała marszruta z Osłonina do Rzucewa starą aleją lipową, która pamięta jeszcze czasy króla Jana III Sobieskiego. Według miejscowych podań to właśnie on sadził osobiście drzewa na trakcie do zamku w Rzucewie, należącym do królewskich włości, gdzie lubiła przebywać Marysieńka.
Stare, podziurawione dziuplami lipy, kilka równie wiekowych kasztanów i po drodze zapuszczony zamkowy sad dostarczyły wiele wizualnych doznań, ale również przyniosły do domu zdobycze, które jak zwykle posłużyły mi do tworzenia aranżacji, kiedyś tam do wykorzystania w malowanych obrazach.
Zbierane po drodze, w domu posłużyły "ozdobnie"
W podbalkonowym ogródku również "ostatki". Ostatnia róża, kilka nie zjedzonych przez ptaki rajskich jabłuszek, słodkich jeżyn
i ostatnie. jeszcze czerwone, liście winobluszczu, który , niestety, targany wiatrem
i deszczem szybko "łysieje"...
Zdobyłam też ławeczkę, taką drewnianą, "starej daty" i ta zajęła miejsce równie starego stoliczka. On zmienił zastosowanie i pełni teraz rolę bardzo przydatnego podnóżka przy "telewizyjnym" fotelu.
Jak wspominałam w poprzednim poście cały miesiąc przygotowywałam prace na wystawę Stowarzyszenia Twórców Sztuki i Rękodzieła Artystycznego "KUNSZT" do którego należę.
Tematem przewodnim tegorocznej wystawy była "Strefa morza", więc każdy z wystawiających musiał pokazać kilka prac związanych z tą tematyką, a oprócz zadanych prac wystawialiśmy swoje "nowości".
Cała , 12-ta już z kolei , wystawa otwierana jest wielką pompą. Sala wystawowa zawsze dekorowana zgodnie z tematem, zaproszeni goście raczeni są lampką wina i słodkościami.
W tym roku u mnie przeważała technika olejna i na wystawie był tylko jeden rysunek pastelami.
Mimo, że do wystawy namalowałam się trochę to nie ma przerwy w pracy artystycznej, a teraz coraz krótsze "światło" naturalne, żarówki nawet te najlepsze bardzo zmieniają kolory, więc czas jasności spędzam przy sztalugach...
Popołudniami i wieczorami książka z ciepłą herbatką z odrobiną imbiru...
Życzę Wszystkim, którzy tu zaglądają takiego wewnętrznego ciepełka na te zaokienne pluchy.