Tegoroczne lato już od samego początku "wygnało" nas z domu. Już na początku czerwca wyprawa do Anglii, do przyjaciół ( o tym w następnym poście, bo wrażeń i zdjęć jak zwykle ogromna ilość ), a zaraz po powrocie wyjazd w Bory Tucholskie, do Czernicy, jak zwykle na całe szkolne wakacje. Wyjeżdżając żegnałam, właśnie rozkwitający w pełnej krasie, mój ogródek, bo to i jeszcze bzy, tulipany, clematis i wreszcie moje ukochane róże wybuchnęły dosłownie kolorami...
Zdążyłam również "wychować" kolejne sikorki, które tym razem wybrały sobie czerwoną budkę...
W Borach w tym roku wszyscy przewrażliwieni po zeszłorocznej nawałnicy. Ciągłe sprawdzanie aplikacji pogodowych, wypatrywanie chmur, ale na szczęście w tym roku pogoda była wspaniała, nawet w niektórych momentach przesadzała z temperaturą
Upalne wręcz lato, bez opadów prawie zachęcało do spędzania czasu na wodzie. Mogłam trochę poleniuchować wypływając sama w łódce i od czasu do czasu pstrykałam zdjęcia by uwiecznić jakiś ciekawy obiekt...
Wieczorami spacery brzegiem z dziećmi i wnukami brzegiem jeziora, by oglądać zachody słońca. Wspaniałe efekty świetlne, refleksy na wodzie i półcienie pełne niedopowiedzeń...
Najmłodsza, Rozalka, też już skautka doświadczona. Od 2go miesiąca życia, co roku, przez wakacje w namiocie, a od września już uczeń "zerówki"
Cała czwóreczka przepada za zabawami w błotku nad brzegiem jeziora i tylko deszcz ( w ciągu dwóch miesięcy dwa razy ) przywiódł ich do przyczepy dziadków, by zapomnieć się w grach na tabletach, bo podczas pogody nie było takiej opcji...
Dla nas końcówka wakacji była śliwkowa. Śliwka była tania, słoików po jedzonku sporo, więc wysmażyłam ok 20 słoików konfitury. Grzybów w tym roku nie było( susza ), więc chociaż taka "pamiątka" z wakacji...

Nie umiałam się oprzeć, by śliweczki wystąpił w sesji zdjęciowej.
Pomalowałam sobie również trochę w plenerze, trochę pastelami, trochę akwarelami
Podczas jednego z wypadów samochodowych po okolicy odwiedziliśmy naszych przyjaciół mieszkających w starym młynie w Dywanie k. Dziemian. Wspaniały klimacik na osobny post...
Nasza Dorotka (synowa) dostarczała co tydzień smakołyki własnego wypieku- znakomite!!!
Jeszcze tylko spacer w ostatni wieczór, tak na pożegnanie
i powrót do domu, gdzie jeszcze w ogródeczku jeszcze trochę kwiatów, maliny i jeżyny szybko uwiecznione na fotkach