W latach 60 tych ubiegłego już stulecia zostało one zakupione jako nowoczesny mebel mający oprócz zadań właściwych sobie, czyli miejsca do odrabiania lekcji, schowka dla całego tego bałaganu szkolnego typu książki, zeszyty, kredki, ołówki, pióra, piórniki (oj,żeby tak znaleźć ten stary szkolny piórnik...), miało ono również podkreślać awangardowy wystrój "pokoju młodzieżowego", bo przecież nie dziecięcego, skoro mieszkali tam uczniowie już podstawowej szkoły. Znaczenie jego znikało wraz z ze zdobywaniem przez nas ( wraz z bratem ) coraz wyższych stopni edukacji, co wiązało się z coraz krótszym pobytem w domu. Biurko sobie po prostu stało w rodzinnym domu, służąc do wszystkiego, niekoniecznie zgodnie z zasadami użytkowania...
Po latach trafiło do naszego teraźniejszego mieszkania, gdzie pomagało "naukowo" naszej trójce. Przeszło lekki remont i oczywiście zyskało kolor ecru...
Teraz jest to moje miejsce pracy, a w przerwach stanowi kolejną scenę do tworzenia aranżacji. W momencie, gdy zaczynam malować, biurko wygląda zupełnie inaczej, ale o tym w innym poście...
Dostawiony fotel też czeka na przeróbkę, oczywiście również ecru!
Zaczęłam ostatnio zbierać notesiki i to też być może pomysł na robienie podobnych samemu...
Jeszcze spóźnione wspomnienie z okazji Dnia Babci i Dziadka. Miało ono być umieszczone w zeszłym tygodniu, ale grypa rozpanoszyła się w całej rodzinie i było leżenie. Ciasto zrobiła moja synowa Dorota, mistrzyni w tego i innych rodzajach wypieków . Przepis na żądanie... Ciasto swoim kolorem bardzo dopasowało się do moich ukochanych puszek...
Przesyłając obrazy ciasta żałuję, że nie mogę podzielić się smakiem, ale uwierzcie, smaaaaaaaaaaaakowało!
Słodkości w sam raz życząc wszystkim odwiedzającym,
pozdrawiam
Wanda